Zdarzyło się wszystkim, że nie są w nastroju, są zdenerwowani, smutni, w złym humorze wobec innych. Depresja jest również bardzo powszechna. „Aby wyjść z tego bardziej bezboleśnie, utrzymuj kontakt z ludźmi, udostępniaj! Zanurzenie się w problem nie ma rozwiązania, to ciągłe napięcie i niepokój”, mówi psycholog Emilian Krumov w specjalnym wywiadzie dla „Doktor”. Powrót do pracy po długich wakacjach jest również dla wielu traumatyczny. Oto, co radzi specjalista
Panie Krumov, odesłanie starego i powitanie każdego nowego roku powoduje euforię w naszym kraju i to jest logiczne, ale czy nie jest to zwodnicze?
- Myślę, że ta euforia jest konieczna, ponieważ daje nam więcej pewności siebie, aby osiągnąć to, w co inaczej odkładamy lub w co nie chcemy wejść. Dlatego w tym okresie dobrze jest zaufać naszym uczuciom, naszej intuicji, naszym pragnieniom i zrelaksować się. Pozwólmy, aby ten proces się wydarzył. To może być zwodnicze, kiedy jesteśmy całkowicie nieświadomi otaczającej nas rzeczywistości, kiedy nie słyszymy innych ludzi, kiedy oczekujemy, że rzeczy same się wydarzą. Kiedy człowiek spodziewa się, że coś mu się stanie bez udziału, bez żadnego wysiłku. Tak, szczególnie na początku stycznia naprawdę tak się czuje, jakbyśmy zostali oszukani, jakby nam się skończyło. Ale na wakacjach stajemy się bardziej otwarci, bardziej zabiegamy o innych wokół nas, bardziej się łączymy, niezależnie od tego kto i jak iz jakimi ludźmi mieszka. Jesteśmy bardziej skłonni pomagać, czynić dobro innym. To nie jest oszustwo, to energia, którą dają wakacje. Pielęgnuje nasze relacje z innymi i ułatwia podejmowanie decyzji, które wynikają z zaufania, o którym rozmawialiśmy. Co ważniejsze jednak, wielka zmiana tkwi w nas samych. Wierzę i z własnego doświadczenia, że każdy z nas musi zdać sobie sprawę, jak swoim zachowaniem, swoim wpatrywaniem się, swoją podejrzliwością zapobiega temu, czego chce. Każdy musi znaleźć pewność siebie, aby powstrzymać takie zachowanie. Ponieważ z takim zachowaniem i podejściem do życia i innych ludzi, człowiek odchodzi od tego, czego chce.
Czy łatwo to osiągnąć?
- W mojej praktyce doradczej i terapeutycznej nie mam tak dobrego przykładu, z wyjątkiem jednego lub dwóch przypadków bardzo dużej, nagłej zmiany. Zmiana nie może być wystarczająco szybka, aby była zrównoważona. Ale tak czy inaczej, w pewnym momencie trzeba po prostu zatrzymać negatywne myśli, nawet jeśli nieuchronnie pojawią się od czasu do czasu. Nie ma jednak potrzeby dawać pożywienia ani energii takiemu myśleniu, bo w rzeczywistości nikogo nie interesuje „szukanie cielęcia pod wołem”. Wtedy
jeden zaczyna odnajdywać znaczenie
i zobaczyć, że inni ludzie niekoniecznie są negatywnie nastawieni.
Czy jednak zdajemy sobie sprawę, że w dużej mierze wszystko zależy od nas samych, czy też polegamy na szczęściu, na dobrym zbiegu okoliczności?
- Konieczne jest zachowanie naszej zdolności do doceniania rzeczywistości. To właśnie odróżnia nas od osób z chorobami psychicznymi. Kiedy jesteśmy świadomi rzeczywistości, nawet jeśli oczekujemy szczęścia z zewnątrz, też musimy coś zrobić. W rzeczywistości szczęście jest w naszych możliwościach. Powinniśmy przynajmniej tego pragnąć, myśleć w tym kierunku. Ważne jest, aby człowiek pozwalał na to, co chce, aby wydarzyło się w jego umyśle. Czasami jest to skomplikowane, na przykład osoba ma kłopoty finansowe, jak pozwolić sobie na myślenie szerzej. Ale uwierz mi, szczęście zdarza się, kiedy zaczynamy myśleć w ten sposób.
Panie Krumov, w jednym ze swoich artykułów wyjaśnia pan, że powrót do pracy po wakacjach jest dość trudny. Od czego to zależy?
- Nie tylko jest to trudne, ale czasami myśl o tym może nas bardzo przygnębić i zmiażdżyć. W dużej mierze zależy to od tego, z jakimi ludźmi wchodzimy w interakcję w pracy. To bardzo obszerny temat.
W związku z tym zapytam, jak zdefiniowałbyś zachowanie osoby, która odchodzi po 20 latach w jednym miejscu pracy?
- Nazwałbym to odważną decyzją. Bo jeśli ta osoba jest na krawędzi, może ściągnąć na siebie chorobę. Z ciągłego napięcia w pewnym momencie pojawi się problem fizyczny. Słuchaj, nawet jeśli kochasz swoją pracę, wracasz do miejsca, w którym nie chcesz być. Albo czekałeś cały rok na wakacje, aby uciec stamtąd przez co najmniej miesiąc. Stres jest tak duży, że lepiej uciec, niż rujnować swoje zdrowie. Nie udzielam tego jako rady, tylko wyjaśniam konsekwencje.
To prawda, że wiele osób nie odważy się na taki krok, stoją i chorują. I dobrze, gdy ciało po raz pierwszy zaczyna dawać znak. Gorzej dla psychiki jest dać ten znak. Im szybciej wsłuchamy się w nasze ciało, tym lepiej. Pozostanie w takiej pracy nie jest warte choroby. Doskonałym przykładem w tym zakresie jest światowej sławy Steve Jobs. Facet zakłada tę firmę, a potem zostaje z niej wyrzucony.
Jego choroba jest bardzo silną reakcją
i na poziomie mentalnym, a nie fizycznym. Stanie w takim środowisku jest bardzo niebezpieczne. Więc tak, nawet myśl o powrocie do takiej pracy jest niezwykle stresująca.
- Czy nie przywiązujemy zbyt dużej wagi do stresu, czy jest to jedyna podstawa wszystkich tych stanów, w które popadamy? Czym jest stres?
- Może ci się to wydawać dziwne, ale stres w wersji teoretycznej jest cenny, tj. nasze ciało jest pod napięciem, ale zdrowym napięciem. Drugim terminem jest dystres, który jest używany znacznie rzadziej i oznacza, że stres już zaczyna powodować najpierw problemy fizyczne, a następnie psychiczne. Wtedy ciało nie może już wstać, psychika nie radzi sobie, a reakcja jest znacznie cięższa.
Ale poza tym stres jest zdrowy, o ile pobudza. Chcę podkreślić coś innego, co moim zdaniem jest bardzo ważne, a mianowicie to, że ludzie powinni nauczyć się dzielić. Z krewnymi, z przyjaciółmi, nawet z kolegami. Chodzi o to, aby pozbyć się tych negatywnych myśli, tego wewnętrznego napięcia. Nie powtarzam, ale te rzeczy w pewnym momencie pojawiają się najpierw w naszym ciele, a potem w naszej psychice. Niestety, nasza kultura jest taka, że mamy tendencję do udzielania rad typu: „Wstań, chodź, zaciskaj się, nie psuj się itp.”
I osoba jest przygnębiona, jest uciskana i nie może sama się podnieść. Dlatego warto powiedzieć to jeszcze raz: ważne jest, żeby móc się tym podzielić, żeby móc z kimś porozmawiać. To kolejny minus w naszej kulturze, że nadal trudno nam dzielić się takimi rzeczami. Ludzie boją się odsłonić.
Każdy konflikt, który przytrafia się nam w życiu, jest okazją do zrewidowania, zobaczenia naszej reakcji, aby móc ją skorygować. Jeśli zaczniemy się potykać, że zawsze mamy rację, a inni są źli, nie daje nam to możliwości zastanowienia się nad problemem i przedyskutowania go. Powiem to jeszcze raz, znam to z własnego doświadczenia – obiecaj sobie, że nie będziesz szukał głębokiego sensu w zachowaniu drugiej osoby. Zaakceptuj, że jest, on
tak chce, żeby coś się wydarzyło
I sam zobaczysz, jaka lekkość przyjdzie do twojej duszy.
Panie Krumov, proszę o omówienie innego stanu, który moim zdaniem jest nadużywany - depresja. Czy nie mylimy tego ze zmęczeniem, ze smutkiem?
- Depresja jest najbardziej obszernym, najbardziej obejmującym terminem przejawów i stanów, ponieważ w jej skrajnościach, odpowiednio, są mentalne odchylenia i choroby. Istnieją jednak reakcje depresyjne, które wcale nie oznaczają choroby psychicznej. Tyle, że osoba jest bardzo przygnębiona, zostaje bez kropli energii, jest dosłownie w dziurze.
Ale tak naprawdę depresja opisana w bardziej nowoczesnych klasyfikacjach chorób obejmuje bardzo szeroki zakres. Możemy wpaść w depresję w wyniku tzw depresja reaktywna nie jest jednak chorobą psychiczną. Jest to stan umysłu, który obecnie nie może przetworzyć jakiegoś konfliktu lub problemu. I tak traci się siły. Osoby z depresją są bardziej rozkojarzone, słabsze w sile i energii. Ale to nie jest straszne, nie jest czymś ekstremalnym i nie do zniesienia. Nie trzeba nawet brać lekarstw. To jest moja interpretacja psychologiczna. My psychologowie różnimy się od psychiatrów i bardzo często jest to konflikt. Nie pracuję z diagnozami i lekami.
Tak, ale czy nie sądzisz, że to dobrze, aby od czasu do czasu brać pigułkę, aby się uspokoić, oczywiście bez nadużywania?
- Zgadza się, ale pigułka jest "kulą", oddala nas na chwilę od konfliktu. Chodzi o to, żeby się kontrolować, bo jeśli zaczniemy tylko od narkotyków, stanie się to jak narkotyki. A to całkowicie i całkowicie zmienia myślenie i sposób na znalezienie rozwiązania. I to już nie jest adaptacyjne, nie radzi sobie, to wycisza. Mam na myśli, że to nie jest właściwy sposób postępowania. Jeśli trzeba to podsumować – depresja nie powinna straszyć i straszyć ludzi, wszyscy możemy w pewnym momencie popaść w depresję.
Jak wyjść z tego tak bezboleśnie, jak to tylko możliwe? To jest ważniejsze
- W każdym razie osoby z depresją, o ile nie są w najcięższej formie psychotycznej, to ludzie, którzy pomimo swoich problemów
utrzymuj kontakt z innymi
Aby wyjść z depresji bardziej bezboleśnie, najwłaściwszą rzeczą jest utrzymywanie kontaktu z ludźmi. W każdym razie mogą dać nam dobrą opinię. Aby dać nam dobre docenienie tego, kim jesteśmy, czego potrzebujemy, gdy jesteśmy w stanie depresji. Bardzo często zapominamy, że jesteśmy wartościowi dla innych, gdy dają nam to jako znak, to już mogą nas wspierać. Ale nie może się to zdarzyć, jeśli odejdziemy i nie będziemy chcieli się z nimi kontaktować, bo źle się czujemy i będziemy się narażać. Celem jest, aby ten stan nie odłączył nas od innych.
W każdym razie myślę, że mimo wszystko my Bułgarzy baliśmy się iść do psychologa…
- Tak, szczególnie w ostatnich latach. Zarówno z kultury zachodniej, jak i filmów, jeśli wolisz, ludzie zaczęli zwracać uwagę na swoje zdrowie psychiczne. Mam klientów, którzy przychodzą bezpośrednio i mówią: wiem, że to nie jest choroba, ale chcę coś zrobić dla siebie. Nie jest konieczne, aby człowiek znajdował się w jakiejś terminalnej fazie choroby, kiedy stres zamienił się w coś nieustannie działającego i ograniczającego zarówno człowieka, jak i ciało, i dopiero wtedy szukać psychologa. Widzę, że ludzie już zwracają się do psychologa z różnymi problemami, przyprowadzają też swoje dzieci. Inaczej niż wcześniej, teraz przychodzą z jasną świadomością, że sobie z tym nie radzą, nie są ekspertami, tym bardziej – nie mogą być neutralni wobec swoich bliskich. I dlatego szukają wsparcia psychologicznego, które działa. Wielu kolegów już dobrze przeszkoliło, są standardy. Od lat staramy się tworzyć standardy nie tylko poradnictwa, ale także pracy terapeutycznej. Istnieją również standardy zewnętrzne, które funkcjonują, tj. pomoc w tym zakresie jest coraz bardziej skuteczna.
Panie Krumov, jeszcze jedna rzecz, która mnie trochę niepokoi. Chodzi o pozytywne myślenie. Czy to nie jest prześwietlone i na ile nas na to stać, żebyśmy nagle nie znaleźli się gdzieś w chmurach, z dala od rzeczywistości?
- W ostatnich miesiącach zeszłego roku nastąpiła taka fala, kiedy koledzy psychologowie wyszli z takimi opiniami, że to naprawdę złudzenie. Tak, ten zachodnioamerykański model: „Łazarzu, wstań i idź”, takie techniki samopodnoszenia i pozytywne myślenie również dla mnie brzmią trochę naciągane. Ale to ważna kategoria. I nie tak bardzo, że człowiek oszukuje się i kłamie zdaniami typu „Biorę pigułkę i mówię sobie 100 razy „W porządku, nic mi nie jest, nic mi nie jest”. Wszystko to może na jakiś czas zadziałać. Bo kiedy człowiek ucieka od rozwiązania sprawy, konfliktu, ucieka od świadomości, nie jest to trwałe. Pozytywne myślenie jest dobre, ale nie chodzi o to, aby narzucać je jako jedyne rozwiązanie, bo nie chodzi o świadomość. Tak, to, co mówisz o chmurach, raczej oddala nas od rzeczywistości, chociaż pomaga. Nie jestem aż tak ekstremalny, a mimo to nie powinien być naszym przewodnikiem przez cały czas. - Uczestniczysz w wielu projektach wsparcia psychospołecznego z różnymi grupami pacjentów - z cukrzycą, z rodzicami dzieci ze świeżo zdiagnozowaną cukrzycą, z padaczką. Moje pytanie brzmi, w jakim stopniu to wsparcie psychospołeczne pomaga im poprawić ich stan lub wyleczyć? - To, co zaobserwowałem, zwłaszcza w przypadku diabetyków, to to, że takie wsparcie psychospołeczne bardzo im pomaga. Wielokrotnie, z powodu swoich fizycznych ograniczeń, stają się niepełnosprawni w swoich myślach. A to głównie młodzi ludzie. To wsparcie daje im poczucie, że nie są poważnie chore. Tak, cukrzyca jest niebezpieczną chorobą, ale nie jest trwale nieodwracalnym rodzajem niepełnosprawności. Pracując z takimi ludźmi, zwłaszcza młodymi ludźmi w ciągu 20-30 lat, ponieważ używamy również dobrych technik, widziałem, że ci ludzie zaczynają wierzyć, że nie są bardzo różni.
Nie chcą być lekceważeni i litowani. Na przykład był przypadek chłopca w wieku 8 lub 9 lat. A ponieważ jego matka, bardzo się o niego bała, chodziła na wszystkie zajęcia, żeby zmierzyć mu cukier i prosiła nauczycieli, aby nie włączali go w żadne zajęcia, to sprawiło, że dziecko poczuło się źle. Ponieważ z tych powodów jego koledzy z klasy również źle się z nim zachowywali, naśmiewali się z niego. To znaczy, taki młodzieniec, taki młody człowiek staje się tak ułomny w swoim myśleniu, że zaczyna naprawdę czuć się bardzo odrzucony. A cukrzyca nie jest chorobą, która pociąga za sobą takie wycofanie, zamykanie się w sobie. W celu zmniejszenia skutków cukrzycy można dokonać zmian stylu życia. Ale nie jest chorobą psychiczną, nie jest obłąkaniem.
A w tym projekcie jest dość długi, takie zmiany są widoczne. Ludzie zaczynają myśleć inaczej. Zalecamy, aby rodzice dzieci z cukrzycą dali im trochę więcej swobody, ponieważ stają się bardziej kontrolujące od zmartwień i strachu. Pracowałam też z innymi dziećmi, które chorowały na epilepsję. Tam zmiana jest większa, może również nastąpić zmiana osobista. Mieli ogromną potrzebę naszego wsparcia, komunikowaliśmy się codziennie, zabieraliśmy ich tu i tam, żeby nie byli odizolowani od życia, żeby byli trochę bliżej innych ludzi. Tak, mają duże problemy, to niebezpieczne, nie można spokojnie chodzić z takim dzieckiem po ulicach, bo może mieć atak. Ale ci ludzie mają wielką potrzebę podtrzymania uczucia, że nie są inni, że to nie jest takie przerażające. Nastąpiła pozytywna zmiana z takiej aktywności społecznej.
Podsumowując tę interesującą rozmowę: czy możesz wymienić trzy, pięć lub dwie podstawowe rzeczy, których należy przestrzegać, aby być w harmonii ze sobą, w najbardziej banalny sposób?
- Oceniam sam i w ostatnich latach mogę powiedzieć: im więcej wpatrujesz się w problem, tym bardziej zaczynasz cierpieć i myślisz, tym bardziej się zagłębiasz i nie ma wyjścia. Zastanówmy się, jakie są nasze mocne strony i co nas napędza. I skupić się na tym, co możemy dać, gdzie jesteśmy więcej warci, gdzie jesteśmy bardziej użyteczni i wartościowi. Ponieważ inaczej zanurzenie w problemie nie ma rozwiązania, jest to ciągłe napięcie i niepokój.