Iva Pranjeva: Mam kolce na szyi, ból w dolnej części pleców i plecach

Spisu treści:

Iva Pranjeva: Mam kolce na szyi, ból w dolnej części pleców i plecach
Iva Pranjeva: Mam kolce na szyi, ból w dolnej części pleców i plecach
Anonim

Była lekkoatletka Iva Prandjeva urodziła się 15 lutego 1972 roku w Płowdiwie. Jej najwyższe osiągnięcie w trójskoku to 15, 18 m, dzięki czemu poprawiła rekord świata i zdobyła srebrny medal na mistrzostwach świata w Göteborgu w 1995 roku. Iva była również mistrzynią Europy w trójskoku halowym w 1996 roku. jedyny sportowiec z dwiema nagrodami z głównych mistrzostw. Osiągnął go dwukrotnie halowo – srebro w trójskoku i brąz w skoku w dal na Mistrzostwach Świata w Maebashi 1999, a na Mistrzostwach Europy w Gandawie 2000 – odpowiednio srebro i brąz.

Do jej popularności przyczyniły się jej dwa występy w telewizyjnym reality show „Survivor” w 2009 i 2014 r. Teraz Iva Prandjeva pracuje jako trener dla dzieci w Płowdiwie. Specjalnie dla Doktora ujawniła, jak zdrowy jest jej styl życia.

Iva, czy masz jakieś kontuzje w swojej karierze sportowej?

- Mam kolce na szyi, ból w dolnej części pleców i plecach. Ale moim zdaniem nie jest to spuścizna sportu, a raczej wieku. Poza tym w trakcie mojej kariery sportowca nie miałem żadnych zabiegów chirurgicznych ani poważnych kontuzji. Byłem zdrowym koniem. Nie przyjmuję za to osobistej zasługi. Może to zasługa genu i odpowiedniego podejścia moich trenerów. Oczywiście miałem kontuzje. Nie ma mowy, aby sportowiec na wysokim poziomie mógł obejść się bez kontuzji. Nawet teraz, trenując dzieciaki, widzę, że one też mają swoje kontuzje. Na szczęście dla mnie nie miałem żadnych operacji. Może miałem szczęście.

Czy masz w rodzinie długowiecznych ludzi, którzy cieszą się dobrym zdrowiem

- Może tylko moja prababka Maria, która zmarła w wieku 95 lat. Moi pozostali dziadkowie zmarli między 75 a 80 rokiem życia. Dla mnie długowieczność to życie 100 - 200 lat. Szczerze mówiąc, wcale nie chcę umrzeć. Ale im jestem starszy, tym częściej przypominam sobie, że jesteśmy śmiertelnikami i że pewnego dnia naprawdę nie będzie mnie na tym świecie i trochę mnie to przeraża.

Czy robisz coś, aby zachować zdrowie do późnej starości?

- Właściwie ćwiczę codziennie. Biegam, chodzę na spinning, chodzę na boks, trenuję z dziećmi, z którymi pracuję. Nie robię tego dla zdrowia, ale dlatego, że czuję potrzebę ćwiczeń. Niestety palę, czasami piję alkohol – nie prowadzę wyjątkowo zdrowego życia. Nie uważam też, by jeść tylko żywność ekologiczną, jem to, na co stać zwykłych ludzi. Bardzo lubię czekoladę, piję colę.

W swoim życiu znałem wielu ludzi, którzy ani nie pili, ani nie palili, nie uprawiali sportu, zdrowo się odżywiali, ale umierali wcześnie. Nie oznacza to, że nie powinniśmy żyć zdrowo. Muszę, ale wierzę w los iw końcu stanie się to, co jest do zrobienia. Na przykład ostatnio uczniowie szkoły sportowej w Płowdiwie zginęli w wypadku samochodowym.

Jakich emocji daje ci udział w „Survivor”?

- Po raz pierwszy potrzebowałem wyzwania, aby ponownie konkurować. Bardzo tęskniłem za zawodami, kiedy przestałem uprawiać lekkoatletykę. Potem urodziłam dwie córki iw pewnym momencie moje życie stało się nudne i monotonne. proste

Potrzebowałem trochę przygody, a Ocalały dał mi ją

To było naprawdę warte tego doświadczenia. To było niezapomniane. I za drugim razem zrobiłem to na przygodę. Jestem osobą żądną przygód. Były trudne gry, w których wykorzystałam swoją wolę, by wycisnąć z siebie wszystko i pokazać swoje możliwości.

Czy było to trudniejsze niż najcięższy trening w lekkiej atletyce?

- Nie, to nie może się równać z moim najcięższym treningiem. Ponieważ mój trening był wtedy brutalny i chwilami miałem ochotę się poddać. Będąc w "Survivor" nie chciałem się poddawać z powodu wysiłku fizycznego. Ze sportem mogę porównać tylko emocje, adrenalinę przed każdym meczem. Dla mnie każdy wyścig był świętem.

Czy nie bałeś się chorób tropikalnych w tej części świata?

- Nie bałem się, ponieważ zostaliśmy zaszczepieni przeciwko wszystkim możliwym chorobom, które mogą nas dotknąć w Kambodży. Już w Bułgarii zaczęliśmy brać tabletki na malarię i tam kontynuowaliśmy. Zespół lekarzy przychodził do nas, gdy ktoś miał problem - wysypki, obrzęki lub cokolwiek innego. Osobiście jestem osobą pozytywną i nawet nie pozwalam sobie na myślenie o chorobach. Ze zdrowiem nie miałem żadnych problemów. To była wielka przyjemność. Wyobraź sobie, że budzisz się rano i oglądasz wschód słońca na plaży. Nie jest dla mnie ważne, aby przebywać w luksusowych hotelach, ale być bliżej natury.

Jakie są twoje wrażenia z dr. Emanuila Naydenova, który również brał udział w "Survivor"?

- Dla mnie Emanuil Naydenov jest zbawcą ludzkiego życia. Bardzo go szanuję jako osobę i jako zawodnika. Zachowuj się godnie, daj z siebie wszystko, aby osiągnąć swój cel - zebrać pieniądze na ośrodek leczenia guzów mózgu.

Zawodniczki zwykle mają większy problem z porodem. Jak było z tobą?

- Tak, to nie jest łatwe. Wie o tym każda kobieta, która rodziła. A urodziłam normalnie, nie przez cesarskie cięcie i narkozę. To trudne, ale kiedy widzisz tę małą istotę wychodzącą z ciebie, cały ból jest zapomniany. Bardzo się cieszę, że urodziłam oboje moje dzieci pod opieką dr Georgi Krumova, który jest jednym z najlepszych ginekologów w Bułgarii (kierownik Oddziału Położnictwa i Ginekologii Szpitala Św. Jerzego w Płowdiwie – przyp.).

Mam z nim wielką przyjaźń. Mój trener Rumen Yotsov przedstawił nas, gdy byłam zawodniczką i od tego czasu został moim osobistym ginekologiem.

spokojny i responsywny bez względu na to, jakie masz problemy. Jestem mu bardzo wdzięczna. Poza tym związany ze sportem – były tenisista, obecnie jest dyrektorem wykonawczym Lokomotivu. Im więcej jest lekarzem, tym bardziej pomaga sportom.

Kiedy twoje dzieci zachorują, czy natychmiast zabierasz je do lekarza rodzinnego, czy zaczynasz od medycyny ludowej?

- Kiedy dzieci przeziębią się, przez pierwsze kilka dni staram się sobie z tym poradzić. Bo będąc przez lata u lekarza tyle razy, już wiem, jak radzić sobie z kaszlem lub jakimś wirusem. Ale kiedy widzę, że sytuacja się pogarsza, wsiadam do jeepa - dr Petya Dyukendzhieva. A ona jest wyjątkowa, lekarka starego pokolenia. Nie jestem jedną z tych matek, które od razu biegną do lekarza. W skrajnych przypadkach moje dzieci uciekały się do antybiotyków. Daję im witaminy profilaktyczne. Teraz kupiłam i podaję mojej córeczce multiwitaminę na układ odpornościowy. A dla mojej starszej córki, bo jest siatkarzem, kupuję jej witaminy, które zawierają zarówno magnez, jak i wapń, bo wspomagają wzrost. Ponieważ miała problemy z kolanami, lekarz zalecił jej również picie glukozaminy.

Masz świetną figurę. Czy to tylko ze względu na sport, czy też od czasu do czasu na diecie?

- Tak, ćwiczę codziennie, ale ograniczam się też w jedzeniu. Nie jem tyle, ile chcę. Jeszcze teraz mam bas ze Stoyko Tsonovem - byłym trenerem Tezjana Naimovej, do 28 grudnia będę miał 60 kg, a on 87 kg. Dlatego obecnie jestem na diecie totalnej – jem częściej i mniej. Muszę schudnąć pięć kilogramów, a Stoyko trochę więcej. Kto przegra, płaci za kolację sylwestrową drugiej osoby. Jeśli oboje nam się uda, coś wymyślimy - w jakiś sposób nagrodzimy się nawzajem.

Zalecana: