Krasimir Bałakow: Miałem napady duszności - dlatego zacząłem trenować piłkę nożną

Spisu treści:

Krasimir Bałakow: Miałem napady duszności - dlatego zacząłem trenować piłkę nożną
Krasimir Bałakow: Miałem napady duszności - dlatego zacząłem trenować piłkę nożną
Anonim

Krasimir Bałakow pochodzi z legendarnego pokolenia piłkarzy, który poprowadził bułgarską drużynę na 4 miejsce na Mistrzostwach Świata w USA w 1994 roku. Następnie wraz z Hristo Stoichkovem został wybrany do idealnej drużyny mistrzostw. Bałakow był piłkarzem nr 1 w Bułgarii w 1995 i 1997 roku. Zadebiutował w reprezentacji 2 listopada 1988 roku w eliminacjach światowych z Danią (1:1 w Kopenhadze). Jego ostatni mecz odbył się 30 kwietnia 2003 z Albanią (2:0 w Sofii).

Balakov urodził się 29 marca 1966 roku we wsi Hotnitsa w regionie Wielkie Tyrnowo. Grał w "Eter" (1983 - 1990), "Sporting" Lizbona (Portugalia) (1991 - 1995) i "Stuttgart" (Niemcy) (1995 - 2003).

Jego kariera trenerska rozpoczęła się w lipcu 2003 roku w „Stuttgarcie”, przeszedł przez „Passhopper”, „St. Gallen”, „Chernomorets” (Burgas), a od maja 2014 jest trenerem „Litex” (Lovech).

Legendarny piłkarz ujawnił specjalnie dla "Doktora", jak utrzymuje się w doskonałym zdrowiu.

Panie Bałakow, czy ma Pan jakieś kontuzje związane z piłką nożną?

- Albo urodziłem się pod szczęśliwą gwiazdą, albo wszystko, co zrobiłem, jest tak dobre i zdrowe, że jestem jednym z niewielu piłkarzy bez operacji w mojej karierze. Mam kontuzje, które są normalne w tym sporcie, ale nic poważnego. Dzięki Bogu tak.

Jacy lekarze opiekowali się Tobą podczas Twojej kariery piłkarskiej?

- W zagranicznych zespołach, w których grałem, polegałem na całkiem dobrych specjalistach-lekarzach sportowych. Ta dziedzina bardzo różni się od tego, co robi zwykły ortopeda, chirurg lub inny lekarz. Ponieważ zawodowy sportowiec musi wyzdrowieć z kontuzji znacznie szybciej niż normalny człowiek. Miałem szczęście spotkać bardzo dobrych specjalistów zarówno w Sportingu Lizbona, jak iw Stuttgarcie. Na przykład grypa piłkarza nie może być leczona antybiotykiem przez dziesięć dni. Jeśli połknę antybiotyk przez 10 dni, muszę odpocząć przez 5 dni. To za dużo czasu na profesjonalne sporty. Stosujemy takie leki, które stawiają Cię na nogi na 3 do 5 dni, dzięki czemu możesz szybko wejść w proces treningowy. Wszystko jest leczone metodą szybką, chyba że jest to jakaś poważna choroba. W przypadku kontuzji ludzie chodzą do Pavla Banya na leczenie przez 15 dni. Oczywiście jest bardzo zdrowy, ale piłkarza raczej na to nie stać. Mamy inne metody, dzięki którym uzyskujemy ten sam efekt w krótszym czasie. Jest to medycyna sportowa w przeciwieństwie do medycyny normalnej. Każdego roku wypuszczane są nowe urządzenia przeznaczone do medycyny sportowej, które przyspieszają powrót do zdrowia. Są już dostępne w Bułgarii.

Czy jesteś teraz zdrowy? Kiedy budzisz się rano, czy coś boli?

- Wielu moich kolegów narzeka. Ale kiedy się budzę, nie odczuwam żadnego bólu - ani w plecach, ani w nogach. Mam nadzieję, że tak będzie w przyszłości. Może to genetyczne, może to mój styl życia i oczywiście szczęście.

Czy nigdy w życiu nie byłeś w szpitalu?

- Byłem w szpitalu tylko wtedy, gdy byłem mały, w 5-6 klasie. Mam duszność. Ale okazało się, że nie mam takiej choroby. To sprawiło, że zacząłem poważnie traktować sport. Lekarze doradzili mi trening i tak zostałem piłkarzem.

Czy chodzisz na badania profilaktyczne?

- Tak. Jest kilka zasad, których nauczyłem się w Niemczech, gdzie mieszkam od 20 lat. Raz w roku wykonuję badania krwi. 5 lat

należy wykonać podstawowe badania profilaktyczne –

okrężnicy, żołądka itp. Są w paczce i robię je regularnie. Kiedy skończę 50 lat, zacznę je częściej robić.

Czy masz lekarza pierwszego kontaktu w Niemczech? Jaki jest tam system?

- W Niemczech każda rodzina, każda osoba jest przyprowadzana do praktyki lekarskiej. A jeśli nie poradzi sobie z twoim problemem zdrowotnym, kieruje cię do innego specjalisty. Ze mną jest inaczej. Bo dzięki sportowi mam wiele kontaktów z lekarzami specjalistami i wiem, dokąd się udać.

Jeśli porównasz bułgarską i niemiecką opiekę zdrowotną, co robi na Tobie wrażenie?

- W Bułgarii, jak w każdej dziedzinie, są tacy lekarze i są tacy. Bardzo często jest to kwestia szczęścia, na które się natkniesz. Cały system jest tutaj pomieszany. Największym ekranem bułgarskiej medycyny jest gospodarka, samo państwo. Wszystko idzie w parze, ręka w rękę. Nawet bułgarski sport, piłka nożna, z którą jestem obecnie związany. Jeśli nie będziemy mieli silnego kraju, dobrych przywódców i chęci do zmian, trudno będzie nam zmienić medycynę.

Czy nielegalnie poproszono Cię o pieniądze za recenzje?

- Nie. Może dlatego, że mam taki autorytet, że nawet nie wzięli ode mnie pieniędzy. Jeśli chodziło o badania kontrolne mojej mamy czy ojca, byłam gotowa dać wszystko dla ich zdrowia. Ale zawsze lekarze, z którymi miałem kontakt, byli bardzo słuszni i nie brali więcej niż powinni. W ogóle nie spotkałem tu złych lekarzy. Ale znajomi opowiadali mi o takich przypadkach i wiem, że nie wszyscy lekarze potrafią być doskonali. Ludzie czasami popełniają błędy. Ale jak w każdym innym zawodzie, oni sami tracą zainteresowanie i motywację do dobrej pracy z powodu błędów naszej polityki państwa, samego systemu.

Co robisz osobiście, aby zachować zdrowie?

- Od wielu lat mam wyjątkowe szczęście być zaangażowanym w sport, chociaż mówią, że „sporty zawodowe są martwe”. Oczywiście są wady, ale ich nie wyczułem. Po mojej karierze piłkarskiej zacząłem stopniowo, rok po roku, aby zmniejszyć obciążenia, , które miałem jako konkurenta i wejście w normalny sposób życia. Bo sportowcy mają zupełnie inny metabolizm, a serce jest większe – pompuje znacznie więcej krwi niż normalne serce. Nie należy go nagle zatrzymywać. W przeciwnym razie przybierasz na wadze, nie czujesz się komfortowo i możesz zachorować znacznie szybciej i więcej chorób niż osoba, która nie jest zawodowym sportowcem.

O ile widzę, nie przytyłeś

- Nie. Mam jeden, najwyżej dwa kilogramy więcej niż wtedy, gdy grałem w piłkę nożną. Mam trochę aktywności fizycznej prawie codziennie lub 3-4 razy w tygodniu. Bardzo zależy mi na sile i dlatego utrzymuję napięcie grup mięśniowych. Dbam też o trwałość. Jestem zawodowym sportowcem od ponad 20 lat i muszę biegać 40-50 minut trzy razy w tygodniu, aby utrzymać tę kondycję fizyczną, z którą czuję się komfortowo. Moje zajęcia odbywają się w różnym czasie, zależy to od mojego programu coachingowego. Bardzo często po zakończeniu treningu moich piłkarzy trenuję sam.

Jak jesz?

- Nie mam żadnego trybu. Staram się jeść mięso tylko raz w tygodniu, żeby nie przesadzić, a także z węglowodanami. Dlatego nie jem codziennie spaghetti i takich rzeczy. Staram się utrzymywać wszystko w równowadze, ale żadnych diet. Ćwicząc prawie codziennie, zużywam energię i muszę ją odpowiednio uzupełniać.

Czy twoja matka kiedyś leczyła cię babi ilachi?

- Do dziś czasami leczy się babcinymi metodami. Na przykład, gdy jestem przeziębiony, nie biorę od razu antybiotyku, lecz leczę się herbatą i inhalacjami z rumianku. Od pewnego czasu jest to całkowicie praktyczne, ale działa.

Nie bierzesz pigułek?

- Tylko minerały, sole, witaminy. Co najwyżej biorę aspirynę z witaminą C, kiedy czuję się chory. Jeśli jednak przychodzi czas na picie antybiotyków, trzeba je brać. Ale unikam antybiotyków.

Kto stworzył dla Ciebie tę kulturę zdrowia?

- Osobiście go zbudowałem przez lata. Zawsze byłam ciekawa i starałam się czerpać pozytywy z ludzi, których spotykam. Wiele się nauczyłem w Niemczech i nadal jest to jeden z wiodących krajów w medycynie i pod każdym względem. Czytałem literaturę, a także z własnego doświadczenia. Czuję się komfortowo, dobrze się czuję, dlatego moje zasady zdrowego życia działają.

Zalecana: