Borislav Grncharov: Zbliżają się operacje - mam przerzuty

Borislav Grncharov: Zbliżają się operacje - mam przerzuty
Borislav Grncharov: Zbliżają się operacje - mam przerzuty
Anonim

Borislav Grncharov urodził się 21 maja 1943 roku. Studia wokalistów ukończył w 1964 roku. Jego pierwszy koncert odbył się z Bułgarską Orkiestrą Radia i Telewizji pod dyrekcją Milcho Levieva. Koncertował w byłym ZSRR, Polsce, Czechosłowacji, Węgrzech. W 1978 roku miał już własną orkiestrę „Gong”. Dzięki temu daje 400-500 koncertów rocznie. W latach 90. wraz z przyjaciółmi Borisem Gudjunovem i Boyanem Ivanovem stworzyli śpiewające trio „Bo Bo Bo”, które wykonywało popularne śmieszne hity. Ich występ okazał się wielkim sukcesem, a piosenki ukazały się na płycie „Lucky Boys”. W 2007 roku ponownie wydali go na CD wraz ze swoimi najlepszymi solowymi utworami na przestrzeni lat i zorganizowali jubileuszowy koncert w Hali 1 Narodowego Pałacu Kultury.

Wspaniały piosenkarz pożegnał się z dwoma przyjaciółmi, a on sam toczy zaciekłą walkę z podstępną chorobą - rakiem pęcherza. Po swojej stronie ma najwierniejszych sojuszników - żonę Svetlę i córkę Marię Grancharovą. Oto, co jeszcze Borislav Grncharov podzielił się swoim życiem.

Witam, panie Grncharov? Jak się czujesz?

- Dobry jak to możliwe, zdrowy, poważny - umysłowy. Odszedł kolejny wierny przyjaciel - Boretto. Moja żona Svetla i ja poszliśmy pożegnać się z naszym najlepszym przyjacielem - jesteśmy blisko od 50 lat. Boretto był najlepszym człowiekiem jakiego znam. Do końca żyło w nim uczucie przyjaźni. Do niedawna marzyliśmy o tworzeniu nowych piosenek… Szkoda, że Boretto wyszedł smutny, bardzo smutny. Teraz w górze, na niebie, zebrali się z Boyanem…

O czym rozmawiałeś z Borisem Gudjunovem?

- Wołając go, powtarzałam mu, żeby się nie martwił, że życie jest przed nami. Oczywiście zawsze wspierałem go tak bardzo, jak tylko mogłem. Nie rozmawialiśmy o chorobach - oboje jesteśmy profesorami zdrowia. Wspominaliśmy wycieczki, gdzie byliśmy, co robiliśmy.

Czy twoja żona wszystko w porządku?

- Moja żona ma się dobrze, walczyła też z rakiem. Mam jednak przerzuty raka pęcherza moczowego i czeka mnie więcej operacji. Ale trzymamy się - nasza córka Maria nam pomaga, nie opuszcza nas. Gdy dowiedział się o naszych chorobach, wziął wszystko w swoje ręce, wpajając nam pewność, że wszystko będzie dobrze. Życie to walka o przetrwanie, pamiętam nasze bitwy, ale pamiętam też dobre czasy naszego życia. Mam nadzieję, że już się skończyło, w ciągu ostatnich 2-3 lat mieliśmy poważne problemy zdrowotne, nie chcę o nich wspominać. Ale wiem, że je pokonamy. O mnie

osoba jest całkowicie szczęśliwa,

kiedy ma dobrą, silną, zdrową rodzinę, która wspiera go zarówno w radości, jak i chorobie.

Twoje 70. urodziny przyniosły Ci problemy zdrowotne…

- Dlatego nie czułem wakacji. Dwa dni po moich urodzinach byłam operowana w "Pirogowie". Przeszłam 11 godzinną operację, bardzo trudną. Musiałem usunąć niektóre rzeczy w urologii, ale przynajmniej wtedy nie było przerzutów. Lekarz, który mnie operował, był bardzo dobry. Powrót do zdrowia po tak złożonej operacji był również bardzo trudny - nastąpiła chemioterapia i radioterapia. Teraz mam przed sobą dwie lub trzy operacje - jeszcze nie wiem gdzie je zrobię, ale przerzuty trzeba usunąć.

Nikt nie wie, co wywołuje raka i nikt nie jest odporny! Rak jest teraz jak epidemia, nie znam nikogo, kto nie ma podobnego problemu w swojej rodzinie. Pochodzi ze sztucznego pożywienia, z brudu, z promieniowania, ze stresu. Jednak po złym zawsze przychodzi dobro - najważniejsza jest nadzieja, nadzieja i pozytywne myślenie!

Czy masz wystarczająco dużo pieniędzy na lekarstwa?

- Moja emerytura wynosi 127 BGN, a lekarstwo, które biorę ze zniżką na receptę to 152 BGN. Ani przez chwilę nie wyobrażałem sobie, że skończę w podobnej sytuacji, w której państwo nie weźmie dbać o ich dawne gwiazdy. 60% naszych opłat trafiło do budżetu państwa. Z drugiej strony, niezależni wokaliści, tacy jak ja, nie dostali próbki 30, ponieważ

nie otrzymaliśmy dokumentacji zatrudnienia

Nie wiem, ile mi zostało, ale nie zamierzam się położyć i umrzeć. Jeśli wejdę w remisję, nadzieja rośnie.

Ludzie tacy jak ja żyją 8-9 lat po remisji.

Teraz pomagasz swojej córce Marii wrócić na scenę. Czy zrezygnowałeś ze śpiewania?

- Nie, nigdy się nie poddawałem. Taka myśl nigdy nie przyszła mi do głowy - przed operacją przez rok byłem na środkach przeciwbólowych. Nikt nie rozumiał, jak bardzo cierpiałem, wiedziała tylko moja rodzina. Moje ciało się postarzało, ale dusza nie – przynajmniej tak się czuję. Kiedy zaczęły się moje choroby, przestałem pracować, przestałem koncertować. Nikt nie może uniknąć ciosów losu – przyjąłem je, ale oparłem się im. Teraz pomagam Marii, ale jeśli wszystko będzie dobrze, gdzieś na początku września prawdopodobnie zrobię koncert z przyjaciółmi, naprawdę ostatni w moim życiu.

Idziesz?

- Lata temu pogoda była spokojniejsza, moja żona i ja spacerowaliśmy po parkach. Teraz nie mam ochoty wychodzić - jest brudno i głośno. Pokochałam ciszę i spokój.

O co się modlisz?

- Ponieważ oboje utknęliśmy, modlę się przede wszystkim o zdrowie - za nas i za moich bliskich. Odwiedziłem prawie wszystkie kraje Europy - Bułgaria jest najpiękniejsza, ale nasi ludzie są bardzo biedni. Teraz modlę się, aby pojawił się promyk nadziei i nasze życie zmieniło się na lepsze.

Popularny temat.